List Artura z Małopolski
O historii swojego jąkania – list Artura z Małopolski, 30 lat
(po turnusie terapeutycznym – Wisła, sierpień 2011)
Witam, mam na imię Artur. Miałem 9 lat, kiedy zaczęły się moje problemy z mówieniem. W połowie lat 90.tych po raz pierwszy poszedłem do logopedy szkolnego. Były to tylko 3 spotkania. Za każdym razem pani powtarzała, że jest to nieuleczalne i muszę nauczyć się z tym żyć. Przerwałem leczenie z braku motywacji. Pewnego razu oglądając program „Rozmowy w toku”, którego tematem był problem związany z jąkaniem, wypowiadały się osoby wyleczone. Utkwiło mi to w pamięci i już wtedy wiedziałem, że kiedyś podejmę się leczenia. Po pewnym czasie ponownie natknąłem się na artykuł, który opisywał historię chłopaka, któremu udało się pokonać jąkanie. Niestety, w dalszej części artykułu nie było nic na temat sposobu w jaki udało mu się tego dokonać. W 2003 roku poszedłem do wojska. To właśnie tam mój problem zaczął się jeszcze bardziej pogłębiać i stał się jeszcze bardziej dokuczliwy. Postanowiłem coś z tym zrobić. Poszedłem do lekarza wojskowego i poprosiłem go o przepustkę chcąc udać się do logopedy. W tym czasie w Krakowie było około 7 logopedów, ale niestety ponownie usłyszałem, że nikt nie podejmie się leczenia. Byłem załamany. Zastanawiałem się jak to jest skoro w telewizji pokazywali osoby, którym się udało, a ze mną nawet nikt nie chce rozmawiać i od razu mnie zbywa. Odpuściłem. Próbowałem nauczyć się z tym żyć. Po jakimś czasie postanowiłem poczytać trochę o tym w Internecie. Znalazłem około 10 różnych turnusów odbywających się w Polsce. Trafiłem na informację dotyczące terapii prowadzonej przez logopedę z Warszawy metodą prof. Lilii Arutiunian. Czytając na stronie internetowej listy uczestników turnusu ponownie pojawiła się we mnie nadzieja. Jednak zdawałem sobie sprawę, że to nie jest takie proste oraz że terapia jest bardzo ciężka i wymaga dużo pracy, aby poddać się leczeniu. Odwiedzałem stronę i naprawdę dużo czytałem o tej metodzie. Wiedziałem, że jest skuteczna i że muszę przełamać w końcu ten lęk i coś z tym zrobić. Tak mijały lata, jąkanie mnie denerwowało. W tym czasie udało mi się skończyć studia, kosztowało mnie to bardzo dużo stresu ze względu na mowę. Początkiem 2011 roku zagłębiłem się w ten temat bardziej. Czytałem codziennie i doszedłem do wniosku, że metoda Arutiunian to nie dla mnie (kilka miesięcy bardzo wolnego mówienia). Dowodem tego były negatywne listy uczestników, które znalazłem w Internecie. Postanowiłem poszukać inną metodę i tak trafiłem na stronę dra Chęćka. Przeczytałem listy uczestników i pomyślałem - albo doktor albo nikt. Postanowiłem zadzwonić i zapytać na czym polega jego metoda. Nasze pierwsze spotkanie odbyło się w Wodzisławiu Śląskim ( diagnoza i pierwsza terapia trwające razem ponad 4 godziny). Dostałem materiały do ćwiczeń w domu, które miałem wykonywać codziennie do rozpoczęcia turnusu. Wtedy pojawiła się chwila zawahania, czy ja dam radę? Dopiero po 10 dniach od wizyty u doktora rozpocząłem ćwiczenia. Bardzo trudno było zacząć wolną mowę (jednak tempo szybsze, niż w metodzie, o której wspomniałem wyżej), czytać teksty, śpiewać (i mówić śpiewnie) i rozmawiać w sposób terapeutyczny. Jednak starałem się wszystkie ćwiczenia wykonywać systematycznie do turnusu, choć nie ukrywam, że jest to monotonne. Nadszedł dzień rozpoczęcia turnusu. Pojechałem z niedowierzeniem na 12.dniowy, intensywny turnus (po około 10 godzin zajęć terapeutycznych dziennie), na którym spotkałem dużo interesujących ludzi. Turnus sam w sobie jest bardzo fajny. Najważniejsze jest to, że to tam dopiero udaje się zwolnić mowę, która jest najważniejsza ze wszystkich ćwiczeń podczas terapii. Atmosfera na turnusie jest bardzo miła wszyscy bardzo życzliwi i zawsze uśmiechnięci, z każdym można porozmawiać. Terapeuci świetni, nie wspomnę o wolontariuszach, którzy są najlepszym dowodem płynnej mowy. Na turnusie nauczyłem się pewnych technik, które w trudnych sytuacjach mogą pomóc podczas rozpoczynania zdania i zmniejszyłem swój lęk związany z logofobią. Dla mnie jest to porównywalne z kursem na prawo jazdy. Gdy się uczy, myśli się o wszystkim, sprzęgle, zmienianiu biegów, kierunkowskazach itp. Po pewnym czasie jazdy autem, przychodzi automatyzacja. Już się o tym nie myśli. Po prostu się wsiada i jedzie. Terapia działa podobnie , ale na to potrzeba dużo czasu i ćwiczeń oraz wolniejszej mowy, którą trzeba dopasować do siebie i utrzymać przez dłuższy czas. Taka mowa jest bardziej wyraźna i chyba zaczynam się do niej przyzwyczajać. Mam nadzieję, że sobie poradzę, ponieważ nie ma nic piękniejszego niż powiedzieć to co się chce, a nie zastępować innymi wyrazami. Jestem bardzo zadowolony, że spotkałem pana dr Mieczysława Chęćka, że stworzył tak wspaniałą grupę terapeutów. Mam tu na myśli panie Elę B., drugą Elę S-K., Dorotę, Justynę i oczywiści pana Tomka, a także wolontariuszy Maćka, Maćka z Agatą i Bartosza. Na koniec chciałbym pozdrowić wszystkich uczestników terapii. Byliście super i mam nadzieję, że utrzymamy wszyscy płynna mowę. Pozdrawiam wszystkich, którzy mają ten problem. Próbujcie coś z tym zrobić! Warto!
Artur z Małopolski, 30 lat