List Joasi (studentki) po Programie Intensywnej Terapii Jąkających się – Wisła, sierpień 2017

Dom, cztery ściany i my- samotni,
gdzie każde serca bicie niesie się echem
po nieboskłonie słów niewypowiedzianych,
myśli nie przelanych,
szeptów niewyszeptanych...

Mam na imię Asia i pochodzę z małej wioski niedaleko Krakowa. Od kiedy się jąkałam? Nie pamiętam, bo moi rodzice nigdy nie robili z tego problemu, nigdy nie było o tym mowy... Zawsze uśmiechnięta, wesoła, towarzyska, aktywna na lekcjach ,odnosząca sukcesy w nauce i licznych konkursach, również recytatorskich .
Pewnie myślicie sobie jaki ona może mieć problem, co ona może wiedzieć o jąkaniu...
Czytajcie dalej...

Pierwszy strach przed mową – logofobia wystąpiła w liceum... Pamiętam- pierwsza lekcja języka polskiego- oprócz przedstawiania się, gdzie już dało o sobie znać drobne jąkanie, mieliśmy zgłosić się do opowiedzenia o bóstwie z mitologii- krótka prezentacja na środku sali, przed nową klasą ... pierwszy podany przez nauczycielkę temat i ja w pierwszej ławce tocząca wewnętrzną walkę ze swoimi ambicjami, ze swoją naturą i ze strachem... strachem , że od pierwszego dnia stanę się jąkałą...
Zgłosiłam się.. Ambicja i to że uwielbiałam ten przedmiot spowodował że pokonałam strach! Zrobiłam to! Wyszłam na środek i mimo tego, że się stresowałam i występowały potknięcia w postaci drobnych bloków zaskoczyłam wszystkich swoim opowiadaniem, zapunktowałam przed klasą i nauczycielką, co spowodowało, że jeszcze bardziej uwierzyłam wtedy w siebie i w to, że ludzie będą mnie lubić i cenić za to jaką jestem osobą i jaką posiadam wiedzę, nie będą skupiali się na tym że czasami się jąkałam, dlatego problem w niepłynności mowy zepchnęłam w najciemniejsze zakamarki mojego umysłu...
Po liceum zdecydowałam, że zacznę pracować w pewnym domu wczasowym, jednocześnie wybierając zaoczny tryb studiowania. Moje życie nabrało tempa. Specyfika pracy wymagała częstego kontaktu z ludźmi a nawał pracy tego, żeby szybko wszystko robić, co przekładało się na tempo mojej mowy. Jąkanie dalej gdzieś tam było obecne. Nie było może zauważalne w rozmowach ze znajomymi, ale gdy miałam podejść do kierownika grupy, nie miałam już takiej swobody wypowiedzi. Często towarzyszyła mi myśl, że mogę zacząć się jąkać.
Szczególnie rozmowy z szefem były dla mnie prawdziwą męką. Łapałam się na tym, że niektóre słowa jak np. „do widzenia” sprawiały mi wielką trudność. Próbowałam podchodzić do tego neutralnie, czasami panowałam nad tym a czasami nie.

Zdarzyły się lepsze i gorsze dni, ale zawsze tłumaczyłam ten problem stresem w pracy i myślami, że przecież nie ja jedna jąkam się gdy pojawiają się stresogenne sytuacje, przecież płynnie niejednokrotnie sama zagadywałam do ludzi, dzwoniłam do grup, miałam dużo znajomych, byłam duszą towarzystwa, a dla jąkania zawsze szukałam usprawiedliwień.

Jąkanie dało mi siarczysty policzek, gdy próbowałam dostać się do służb mundurowych...
to było dla mnie jak kubeł zimnej wody... Przeszłam 2 etapy rekrutacji, kolejnym była rozmowa z psychologiem. Stres, który mi wtedy towarzyszył, ciągłe napięcie i myśl, że pojawią się bloki spowodowała, że cała rozmowa nie wypadła najlepiej. Nigdy nie zapomnę cynicznego uśmiechu pani psycholog, która prawie wyśmiała mnie mówiąc, że jak osoba jąkająca się chce się ubiegać o taką pracę i dodatkowo może studiować kierunek, który wymaga ciągłego kontaktu i komunikacji z drugim człowiekiem. Na tym etapie mojego życia uzyskanie takiej informacji zwrotnej zaważyły na mojej dalszej życiowej ścieżce... Moja pewność siebie nagle gdzieś się ulotniła, zaczęłam zwracać uwagę na to, że bloki pojawiają się u mnie coraz częściej, rozmawiając z kimś czułam że nadejdzie moment gdzie jąkanie da o sobie znać... do tego wszystkiego niestety doszła też duża logofobia... Najbardziej dawała o sobie znać na uczelni... wstydziłam się odzywać, ponieważ myślałam co ludzie z roku i prowadzący zajęcia pomyślą o mnie? Utwierdzałam sama siebie, że to samo co tamta kobieta . Zaczną się komentarze, współczujące spojrzenia, dlatego unikałam wypowiedzi jak mogłam, nigdy nie zgłaszałam się. Gdy podczas warsztatów prowadzący wymagali ode mnie odpowiedzi zawsze były to jakieś pojedyncze zdania, gdyż nie miałam nigdy sił i odwagi aby powiedzieć coś więcej... Gdy już coś mówiłam i widziałam wzrok wszystkich skierowany na mnie, zaczynałam nerwowo zaciskać ręce, czułam jak purpura zajmuje całą moją twarz a strach przed zająknięciem powodował, że szybko kończyłam to co miałam do powiedzenia...a miałam! Zawsze miałam! Trudo było pogodzić mi się z myślą, że mogłam aż tak się zmienić. Ale zdawałam sobie sprawę, że blokada jaką w sobie miałam nie pozwala, aby moje myśli odnośnie tego co chcę powiedzieć wyszły poza mój umysł.
Tkwiłabym w tym dalej gdyby nie to, że bliska przyjaciółka po zwierzeniu się jej z mojego problemu namówiła mnie na wizytę u logopedy twierdząc, że zna osobę która wyszła z jąkania. Zapaliło się tu dla mnie światełko w tunelu! Gdy udałam się na wizytę, pani logopeda stwierdziła że owszem występuje u mnie jąkanie ale nie jest to duży problem, ponieważ nie jest to jąkanie kloniczne ani też jąkanie toniczne, a ona w swej pracy najczęściej spotyka się z tego typu przypadkami. Dała mi wtedy karteczkę z nazwiskiem dr. Chęćka i polecała kontaktować się z nim. Tu zaczęła się moja walka o płynną mowę. Jeśli wiązałam przyszłość z moim kierunkiem musiałam poczynić jakieś kroki by moja mowa stała się płynna! Trafiłam na diagnozę do doktora. Mój problem jeśli chodzi o stopień niepłynności był lekki, ale niestety logofobia była już znaczna...
Zalecenia od doktora wykonywałam prawie codziennie, choć różnie to też wychodziło z racji tego, że niejednokrotnie brakowało mi na to czasu. Dużym problemem było dla mnie wprowadzenie wszystkich technik w swoje życie... nie potrafiłam... Tempo mojej mowy było szybkie, było cechą mojego temperamentu, które było na pograniczu choleryka i sangwinika, zwolnienie bardzo mnie wtedy męczyło, kiedy sobie przypomniałam- zwalniałam, ale były to rzadkie sytuacje, najczęściej w domu. Z czasem czytając codziennie teksty terapeutyczne zdarzały mi się jeszcze potknięcia, ale zauważyłam, że moja mowa trochę się poprawiła. Pojawiały się bloki ale nie były one już tak częste jak dawniej...
Dopiero gdy przyjechałam na turnus w Wiśle zdałam sobie sprawę, że jąkanie dalej jest i że towarzyszy temu duża logofobia. Nie wszystko w domu robiłam tak jak miało być. Tak naprawdę to konfrontacja z problemem, która miała miejsce po obejrzeniu nagrania z diagnozy pozwoliła mi dostrzec to, jaki był mój stopień jąkania oraz jak inni odbierali to co mówię ... Zdałam sobie sprawę, że moim głównym problemem była szybka mowa po to, aby wyrzucić z siebie to co miałam do powiedzenia, ponieważ uważałam, ze wtedy nikt nie będzie skupiał się na moich blokach. Ilość słów i tempo spowodują że będą one niewidoczne... Jednak nie sądziłam, że szybkość mowy nie pozwala mi zebrać myśli i wszystko wygląda dosyć chaotycznie... Ludzie dlatego odbierają mnie jako osobę roztrzepaną,bo w mojej mowie brakowało jakiegoś porządku i spokoju i oczywiście przerw między słowami.
To właśnie wtedy zaczęłam walczyć, zaczęłam walczyć o lepszą mowę, o lepszą przyszłość dla siebie, aby nikt nigdy nie zarzucił mi, że jestem jąkającym się psychologiem! Moi drodzy, nie było łatwo, ale pomoc okazana ze strony dr. Chęćka, terapeutów, wolontariuszy, wsparcie i motywacja od innych uczestników, pilnowanie siebie nawzajem aby tempo mowy było wolniejsze, stosowanie wszystkich technik terapeutycznych spowodowało, że zaczęłam zwalniać! Ja taka oporna, myśląca, że wolne tempo cechuje ludzi flegmatycznych sama zaczęłam mówić w zwolnionym tempie! Owszem trzeba było nad tym wszystkim cieżko pracować, ale gdy nie pracujesz nie widzisz efektów! Zajęcia w grupach nie tylko wzbogaciły moją wiedzę, nauczyły zwalniać, prawidłowo oddychać ale również spowodowały że zmniejszyła się moja logofobia,.
Często w życiu jest tak, że jesteśmy zmuszani przez pewne sytuacje ubierać maski i grać w teatrze życia,ukrywając pod skorupką prawdziwe piękno naszej duszy. W Wiśle człowiek jest sobą! Z wszystkimi słabościami jak i zaletami, jest akceptowany i zrozumiany, czy jego stopień jąkania jest lekki czy też głęboki- tam wszyscy jesteśmy równi, gdyż łączy nas ten sam problem.
Dla mnie Wisła była oazą, w której mogłam zatrzymać się, zwolnić tempo życia i zastanowić się do czego tak naprawdę się spieszę. Pierwszy raz w życiu poczułam ten błogi spokój, który od pierwszego dnia aż do ostatniego rozrastał się w moim umyśle.
Moja radość, gdy podchodziłam pod koniec turnusu do mikrofonu i mimo lekkiego stresu nie jąkałam się, miałam płynną mowę, przepełniała me serce!
Nigdy nie zapomnę tych wszystkich szczęśliwych twarzy, uśmiechów i łez matek, gdy ich dzieci na diagnozie końcowej swobodnie mogły się wypowiadać.
Te sceny na zawsze pozostaną w mojej pamięci, aby w chwilach zwątpienia przypomnieć sobie o nich i czerpać z nich energię do dalszych poczynań, do dalszych sukcesów. Obecnie wiele osób zwraca mi uwagę, że w mojej mowie słychać spokój, opanowanie, a co najważniejsze mam czas na zebranie myśli budując ładne, sensowne zdania.

Jeszcze raz dziękuję doktorowi Chęćkowi, terapeutom i wolontariuszom za okazaną mi pomoc, za cenne wskazówki, za Wasze profesjonalne podejście, które połączone z empatią dawały zaskakujące rezultaty!
Dla nas jąkających się marzeniem jest uzyskać płynną mowę, ja realizuję swoje marzenie poprzez udział w Terapii Jąkania dr. Chęćka.
Pamiętajcie moi Drodzy - macie w sobie więcej siły niż myślicie.

Pozdrawiam, Asia z Województwa Małopolskiego

Najnowsze informacje

logo nowe1

Zmodyfikowana Psychofizjologiczna Terapia Jąkania

ul. Kubsza 31, I piętro
44-300 Wodzisław Śląski
Polska

Skontaktuj się

Komórka: +48 605 855 058
Stacjonarny: +48 32 415 22 23
E-mail: mcheciek@op.pl

Rejestracja wyłącznie drogą telefoniczną lub mailową

Poniedziałek - Czwartek:
17:30 - 19:30